Historia powstania marki Prince Boxing
Pomysł na Prince’a narodził się kiedy mieszkałem w kawalerce, w centrum Warszawy. Bez telewizora, bez komputera… dlatego moją jedyną rozrywką było CZYTANIE KSIĄŻEK. Od dawna wiedziałem że chce mieć swoją firmę, być przedsiębiorcą, chociaż wtedy zupełnie nie wiedziałem co to znaczy. Dlatego po prostu zadawałem pytania i szukałem na nie odpowiedzi. Zacząłem od książek, pochłaniałem tonami książki o biznesie, marketingu i sprzedaży, czytałem biografie wielkich tego świata.
W jednej z książek przeczytałem o istnieniu strony Alibaba.pl., gdzie można zamawiać towar bezpośrednio z fabryk i od producentów, hurtowo i w hurtowych cenach. Wpisałem w wyszukiwarkę pierwszą rzecz która przyszła mi do głowy czyli „boxing gloves”, zamówiłem kilka par rękawic na próbę i wtedy mnie olśniło. STWORZĘ WŁASNĄ MARKĘ SPRZĘTU DO SPORTÓW WALKI!
Już wtedy miałem trochę wiedzy teoretycznej o biznesie, ale cały czas szukałem „idealnego pomysłu”. Zapisywałem wszystkie swoje pomysły (godzinami rozwijałem je w głowie, rzadko jednak podejmowałem działanie), ale ten na stworzenie własnego sprzętu do sportów walki był pierwszym, który wywołał ciarki na mojej skórze. Podjąłem decyzje, że doprowadzę sprawę do końca! Pamiętam, że miałem 3 kryteria, które musiał spełniać pomysł na biznes.
- Musiał dotyczyć branży, którą bardzo dobrze rozumiem.
- Musiał mnie kręcić, tak żebym mógł przy nim pracować po 12 godzin dziennie.
- Musiało dać się na nim zarobić.
Uznałem, że mój pomysł na stworzenie m.in. rękawic bokserskich pod własną marką spełnia wszystkie 3 kryteria, więc wziąłem się ostro do roboty! Jestem byłym zawodnikiem boksu i stoczyłem w ringu kilkadziesiąt walk, więc biznes wokół BOKSU wydał mi się najbardziej naturalnym krokiem.
Przyszedł czas na nazwę dla mojej marki. Chciałem żeby brzmiała dumnie, a samo jej wypowiedzenie miało kojarzyć się ze splendorem, honorem i chwałą! Sporty walki są najbardziej elitarną ze wszystkich dyscyplin sportu, a sprzęt w którym się je uprawia jest orężem współczesnych rycerzy-wojowników! Dlatego jego nazwa miała zawsze przypominać jak wyjątkową drogę dla siebie wybrali – tak narodził się P R I N C E!
W następnej kolejności zabrałem się za logo Prince’a. Zadzwoniłem do mojego kolegi z piaskownicy Żaka (teraz się śmiejemy, że jest moim człowiekiem z HR) i mówię do niego: „Żaku, ty pracujesz w IT i znasz sporo ludzi. Nie masz kogoś, kto zajmuje się grafiką komputerową i mógłby mi zaprojektować logo?” Żaku polecił mi naszego wspólnego znajomego Kubę. Napisałem do Kuby, opowiedziałem mu o swoim pomyśle i o tym jak chciałbym żeby wyglądało logo, po czym on mówi że w sumie to jest zajęty i nie ma czasu, ale może dać mi kontakt do NAJWIĘKSZEGO kota od grafiki komputerowej, którego znał osobiście.
Skontaktowałem się z Piotrkiem i już po samych pytaniach jakie mi zadał dotarło do mnie, że jest profesjonalistą, a po pierwszych szkicach, które mi podesłał zrozumiałem dlaczego Kuba tak powiedział.
W między czasie całymi godzinami szukałem w internecie informacji o rękawicach bokserskich, kaskach, workach, rodzajach skóry itd.. Oglądałem filmiki na YouTube jak szyje się rękawice. Miałem na tym punkcie lekką obsesję. Na treningu zamiast „Cześć” mówiłem „Mogę zobaczyć twoje rękawice?” Dowiedziałem się o Sialkot, czyli mieście pod Himalajami, gdzie jest zagłębie fabryk, które szyją dla 90% firm na świecie. Zacząłem na własną rękę szukać kontaktu bezpośrednio do producentów i zamawiałem pierwsze próbki. Kiedy nazwa i logo były już gotowe pojechałem na targi ISPO do Monachium (Międzynarodowe Targi Branżowe Sprzętu Sportowego i Mody Sportowej), chyba największe na świecie tego typu. Zapamiętam ten wyjazd i wszystkie doświadczenia z nim związane do końca życia. Spotkałem się z producentami, z którymi wcześniej tylko rozmawiałem przez WhatsApp, maile i Skype. Nawiązałem RELACJE, które są kluczowe w biznesie. Dogadaliśmy wszystkie szczegóły i po kilku tygodniach od powrotu przyszedł do mnie prototyp rękawicy Number One… i to było to.
Filip Myśliwski